sobota, 7 kwietnia 2012

Już nie wytrzymam z nimi

Siedzą i siedzą a ja gdyby ich nie było teraz bym siedziała z Thomasem ,z miską ciepłego pop cornu i oglądalibyśmy jakiś film. One wszystko psują. O nie myśle jak dziecko muszę się skupić.
Postanowiłam że zacznę brać udział w ich konwersacji.
- Szukam teraz korepetytora z matematyki. - mówiła Emma ożywionym głosem.
- Co ci grozi?- spytał Josh.
- 2 chyba. Nasza pani jest beznadziejna.
" Albo ty jesteś za bardzo głupia"- pomyślałam
- Tak czy inaczej od paru dni szukam dobrego nauczyciela. A ty Thomas co będziesz miał na semestr?
- 5. Tak mi się wydaje. Mam tą samą panią co ty.
" Nie tylko nie to. Emma chce poprosić Thomasa  o naukę. Moja intuicja nigdy nie zawodzi"
- A może mógłbyś mnie pouczyć?
" No i miałam rację. Zabiję ją kiedyś"
Popatrzyłam na mojego wroga morderczym wzrokiem ale ona tym się chyba nie przejmowała.
- Sam nie wiem. - odezwał się Thomas.
- No prosze.
- Ale pomagam także Lucy i chciałbym z nią spędzać jak najwięcej czasu. Takie lekcje mogłyby ograniczyć to.
Uśmiechnęłam sie do niego. Kątem oka zauważyłam że koleżanka Emmy znów flirtuje z Joshem. Widziałam że Evelin nie wytrzyma zaraz psychicznie. Tak sie też stało. W końcu wybuchnęła.
- Lucy - zwróciła się do mnie- ja już tak nie mogę. Pójdziesz ze mną na górę? - spytała przez zaszklone oczy.
- No jasne. Choć. - posłałam Joshowi złe spojrzenie i wzięłam Evelin pod rękę. Poszłyśmy schodami prosto do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na ziemi.
- Czemu to mnie tak bardzo rani?
- Zakochałaś się- powiedziałam z entuzjazmem w głosie.
- Nie tylko nie to !! Ja kocham Andego pamiętasz?
- Widocznie już nie.
Usiadła na łóżku jeszcze w szoku.
- On też ciebie lubi.
- Ta ciekawe z której strony.
- Z każdej.
- Weź mnie nie dołuj.
- Co? To prawda.
Ktoś zapukał do drzwi. Wymieniłyśmy pytające spojrzenia po czym podeszłam  i otworzylam je. W progu stał Josh.
- O wilku mowa. - zaśmiałam się. Wiem że w tym momencie gdyby nie było świadków Evelin by mnie udusiła ale cóż.- To ja was zostawiam. - mrugnęłam tylko do przyjaciółki i wyszłam z pokoju.
                                                        Oczami Evelin.
- Czemu tu siedzisz?- zapytał znienacka Josh.
- Nie lubie patrzeć na Emme
Josh usmiechnął się pod nosem.
- Ale ja lubię patrzeć na ciebie- spojrzał mi prosto w oczy.
Zarumieniłam się. Josh nadal na mnie patrzył. No tak zaczęłam trzeźwo myśleć.
- To choć na dół. Będziesz mógł na mnie patrzeć do woli. - powiedziałam po czym szepnęłam mu na ucho- nie daj się tej dziewczynie.
Odwróciłam się i poszłam na dół. Na schodach chłopak mnie dogonił i posłał cwaniacki uśmiech.
" Ah ci chłopcy. Czemu oni muszą tacy być?" -pomyślałam.
Usiadłam na kanapie a Josh tuż przy mnie. Nic się nie zmieniło oprócz tego że Lucy rozmawiała o czymś z Thomasem a Emma patrzyła się na nich z nutką zazdrości i gniewu. 
                                                                   Oczami Josha
Dobra wpadłem. Chyba, chyba się zakochałem. W Evelin i dobrze mi z tym. Zawsze łatwo sie zakochiwałem. Można powiedzieć że byłem strasznym dupkiem bo miałem bardzo dużo dziewczyn i tylko jakieś 10% z nich ze mną zerwało. Pare tygodni temu obiecałem sobie że już nigdy żadnej dziewczyny nie skrzywdzę. Boję się że gdy ujawnie swoje uczucia przed Evelin ona nie będzie chciała ze mną być lub ja ją zranie.
- Zostaw mnie- powiedziałem do dziewczyny która położyła rękę na moim kolanie.
- Jak chcesz
Wkurzyła mnie.
- No dobra dziewczyny. Przestało padać mozecie sie już zbierać.
- Ale....- zaczęła jedna z nich tylko że ja jej nie słuchałem. Podałem im płaszcze i można powiedzieć "wyżuciłem" z domu.
Zjechałem po drzwiach i usiadłem na zimnej podłodze.
- Co ci?- spytał Thomas
- Już nic- odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy.
Udałem się w stronę kuchni i oparłem się o blat.

wtorek, 3 kwietnia 2012

Miłość .....

Wyjęłam z szuflady biurka słuchawki i włożyłam je delikatnie do uszu. Następnie podłączyłam je do mp4 i włączyłam piosenkę : one direction - one thing. Nie wiem czy wam to mówiłam ale jestem fanką one direction. Można by powiedzieć że zauroczyli mnie nie tylko swoim głosem. Położyłam się na dywanie na plecach i patrzyłam na sufit. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam sie w słowa piosenki choć znałam je na pamięć. Nawet nie zauważyłam gdy Thomas wszedł do mojego pokoju. Klęknął przy mnie i słuchał jak nucę. Otworzyłam oczy i go zobaczyłam. Ahh te jego oczy. Zakochałam sie w nich od pierwszego spotkania.
- Co tu robisz?- spytałam.
- Naprawdę one mnie wkurzają. A Emma ciągle sie do mnie przystawia.
- Nie płacz kotek - powiedziałam i sie  zaśmiałam.
- Nie płacze- powiedział z oburzeniem.
- Wiem wiem ale pamiętaj zawsze możesz do mnie przyjść i sie przytulić.
- Kusząca propozycja- odpowiedział z cwaniackim uśmiechem.- Choć na dół.
- Muszę?
- Bez ciebie tam nie wytrzymam.
- No dobra
Thomas wyciągnał rękę a ja jej sie złapałam i podniosłam. Zeszlismy na dół. Zauważyłam że dziewczyną to się nie podoba ale mnie one nie obchodziły. Thomas usiadł na fotelu i poklepał swoje kolana na znak tego abym na nich usiadła. Uwielbiałam tak sie z nim przed Emmą popisywać. Co poradzę? Jestem zła ale tylko dla takich laluni jak ona. Usadowiłam się na nim i wtuliłam. On nie protestował. Szepnął mi na ucho:
- Przyjemnie jest - i puścił oczko.
Oprócz Emmy dziewczyny przystawiały się do Josha, który pewnie posmutniał w kuchni przychodząc tu. Nie podobało się to Evelin tak samo jak Joshowi. Z trudem zapanowałam nad śmiechem gdy "nieumyślnie" wylał wodę na kolana jednej z dziewczyn.
- Przepraszam Tiffany- wybełkotał również z niedostrzegalnym uśmiechem.
- Nic się nie stało- powiedziała lecz widziałam że jest bardzo zła.
Rozmawialiśmy bardzo długo lecz ja za często się nie odzywałam tak samo jak jedna z koleżanek Emmy. Za to podrywaczka mojego chłopaka bardzo dużo mówiła i czasami nie dawała nikomu dojść do słowa.
- Przepraszam was. Muszę skorzystać z toalety- powiedziałam w końcu i wstałam pozbawiając tym samym zbędnego balastu Thomasa
Poszłam na drugie piętro do toalety. Nie zamykałam drzwi ponieważ chciałam tylko przemyć twarz wodą. Były cały czas otwarte na oścież. W pewnej chwili w drzwiach stanęła dziewczyna która tak samo jak ja mało sie odzywała. Oparła sie o framugę drzwi i patrzyła na mnie. Widziałam w jej oczach smutek.
- Uważaj na Emme.- powiedziała
- Czemu?
- Chyba zauważyłaś że  zamierza ci odbić chłopaka.
- No tak ale mysle że nie ma czego sie bać.
- No właśnie tak tylko myślisz.
- Czemu zwracasz na mnie uwagę? Myślałam że jesteś koleżanką Emmy.
- Bo nie chce aby zraniła kolejną osobę a koleżanką jej nie jestem. Bardziej wrogiem ale ona nie daje mi odejść i zawsze ulegam.
- Szantażuje cie?
- Tak jakby.
- Rozumiem.
- To może ja już pójdę - spojrzała w moją stronę.
- Nawet nie wiem jak masz na imię
- Wendy.
- No okay. A i pamiętaj jak coś by sie złego działo to zawsze możesz przyjść do mnie.
- Dobrze dzięki.- posłała mi swój uśmiech i zniknęła za ścianą.
" Taaa dobre koleżanki ma Emma" - pomyślałam lecz naprawdę Wendy mi się spodobała. Nie chodzi mi o wygląd <bez skojarzeń> chodzi mi o charakter. Zapomniałam jej nawet podziękować.Zeszłam na dół już odświeżona i spojrzałam w kierunku moich gości. Prowadzili bardzo ożywioną dyskusję. nie chciałam wnikać. Usiadłam na kanapie i zaczęłam przyglądać się stoliku do herbaty. Od tylu lat nie przyglądałam się meblom w salonie aż pewnego dnia zjawia sie Emma i już tak mi sie nudzi ze muszę podziwiać stare rzeczy. Chciałam jej za to podziekować ale wydawało mi sie że to bedzie głupie. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Thomasa:
- Jesteś tu?- spytał
- Fizycznie tak ale duchownie raczej nie.- odpowiedziałam
- Pewnie myślała o jakimś chłopaku- powiedziała Emma.
Wiedziałam co ma na myśli. Że zdradzam Thomasa więc odpowiedziałam szybko.
- Tak. O Thomasie.
- Jesteś słodka. Ja też myślałem o tobie gdy gdzieś zniknęłaś- powiedział z najsłodszym uśmiechem jaki widziałam. Dzień mijał i mijał a dziewczyny nie ruszały sie z miejsc.
"Kiedy wrecie będę mogła pobyć sama z moimi przyjaciółmi i chłopakiem?
                                                                      Oczami Evelin
Siedziałam tu z nimi. Od czasu do czasu ktoś wychodził z salonu i wchodził. Najczęściej robiła to Lucy ale mi to nie przeszkadzało. Bardziej wkurzałam si gdy jedna z koleżanek Emmy flirtowała z Joshem. Ogarniało mnie wtedy takie dziwne uczucie. Strach, panika, zazdrość. Czemu miałam takie wrażenie ? Przecież go nie kocham. Tak to prawda. Lubiłam go ale  bez przesady. Nie można człowieka kochać a zarazem lubić. Czy cos ze mną nie tak ?
Przepraszam wszystkich ale ten rozdział został napisany na szybko ze względów rodzinnych. Prosze piscie czy podoba wam sie w komentarzach. Pozdrawiam wszystkich a i wszystkim 6- klasistą życze powodzenia w wynikach z testów. Sama sie boję :) 

sobota, 31 marca 2012

Kąpiel w ubraniach.

Chciałam zrobić coś Izzy tak bardzo jej nienawidziłam. Opanowałam emocje bo widziałam że wszyscy w pokoju się na mnie patrza i pewnie czekają na mój ruch.  Bardzo sie wkurzyłam bo długo zbierałam na tego laptopa ale to nie był jedyny powód mojej złości . Tak jak Emma Izzy chciała mi zabrać Thomasa a ja pierwszy raz od wielu lat poczułam sie kochana i choć miałam Evelin to i tak potrzebowałam kogoś kto mnie pocałuje i pójdzie za mną na koniec świata.
- Wyjdź - powiedziałam wreszcie i pokazałam Izzy drzwi.
- Dobrze. Choć Josh.- rzuciła w stronę bruneta.
- Ja nie idę. W końcu to ciebie tylko wypraszają. Wolę zostać z nimi. - powiedział po czym spuścił głowę.
Izzy tylko sie na niego groźnie spojrzała ale nie chciała chyba znów robić z siebie idiotki więc po prostu wyszła. Jaka ulga mnie ogarnęła gdy nie musiałam na nią patrzeć. Już miałam jej dość. Spojrzałam przelotnie po całym pokoju i zobaczyłam że Josh patrzy sie na Evelin a ona coś mu mówi na ucho.
" Czyżby kolejna para"- spytałam w myslach.
Bez słowa zeszłam na dół i poszłam w stronę kuchni. Postanowiłam że zrobię kolacje bo i tak nie miałam co robić. Wyjęłam potrzebne rzeczy i zaczęłam przygotowywać naleśniki. Ktos owinął swoje dłonie wokół mojej talii i obrócił. Zobaczyłam zatroskane oczy Thomasa.
- Zostaw mnie. - pogroziłam mu łyżką którą miałam w ręku.
- Co z tego będę miał?- spytał z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
- Nic. Chyba sie zapominasz. Nadaj sie gniewam.
- Ile mam cie jeszcze przepraszać?
- Aż zadziała.
Wyślizgnęłam mu się z rąk i zaczęłam uciekać. Wbiegłam na schody.
- Powoli- zwróciła sie do mnie Evelin która właśnie szła na dół.
Byłam juz w swoim pokoju. Zamknęłam szybko drzwi i zjechałam na ziemie.
Po chwili ktoś zaczął sie dobijać i krzyczeć
- Wpuść mnie !!
Oczywiście to był Thomas.
- Nie.
- Bo wejdę siłą.
- Nie zrobisz tego.
- Założymy się? - powiedział i popchnął z całej siły drzwi. Wtargnął do mojego pokoju. Zaczęłam biegać po pokoju ale on był szybszy. Złapał mnie i uśmiechnął sie.
- Teraz dostaniesz za swoje.
Wziął mnie na ręce i zaniósł na dół.
- Postaw mnie- krzyczałam ale on nie zwracał na to uwagi.
Minęliśmy Evelin i Josha którzy na nas sie dziwnie popatrzyli. Dla bezpieczeństwa poszli za nami. A moze tylko dlatego że wiedzieli co Thomas chce zrobic i chcieli sie pośmiać. Weszlismy do przestronnej łazienki.
- Co ty chcesz zrobić? - spytałam ze strachem w oczach.
- Zobaczysz.
Włożył mnie a raczej wrzucił do wanny i odkręcił wodę. Zaczęłam piszczeć. Chciałam uciec ale Thomas mnie trzymał. Po paru minutach zakręcił wodę. Byłam cała mokra. To chyba mu nie przeszkadzało bo pocałował mnie w usta i wziął na ręce.
- Zabiję cię- powiedziałam gdy mnie puścił.
- Przed tym czynem idź sie przebrać bo z jakiegoś dziwnego powodu jesteś mokra. - uśmiechnął się.
- Ciekawe czemu.
Rzuciłam mu się na szyję.
- Nienawidzę cię a zaraz kocham. - szepnęłam mu do ucha.
On nic nie powiedział tylko sie uśmiechnął ciągle na mnie patrząc. Poszłam na górę i włożyłam na siebie T-shirt i jeansy. W pewnej chwili zadzwonił telefon Thomasa.
- Thomas do ciebie - krzyknęłam
Szybko wbiegł do mojego pokoju i odebrał.
- Tak. Jasne. O której? Napewno. Czekaj na mnie.
Tylko te słowa usłyszałam wychodząc z pokoju. Zeszłam na dół. Evelin siedziała na dywanie i czytała jakieś czasopismo.
- Co wy chcecie u mnie zamieszkać?- spytałam z lekkim uśmiechem.
- Byłoby super- odpowiedziała całkiem poważnie.
- Dobra przynieś żarcie i będziemy mieszkać razem z Thomasem i twoim Joshem.
- Tylko nie moim!! - odpowiedziała wkurzona.
- Oj dobra dobra.
Poszłam do kuchni by dokończyć robienie naleśników ale w kuchni stał Josh i robił je sam.
- Co ty robisz? - spytałam z podobną miną do tej o.o.
- Naleśniki.
- Myślałam że chłopaki nie lubią siedzieć w kuchni.
- A ja myślałem że może znajdę w tej kuchni nutelle. Oboje byliśmy w błędzie
Roześmiałam sie a Josh zrobił to samo.
- Dobra pójdę kupić - powiedziałam gdy opanowałam mój śmiech.
Złapałam jakąś bluzę i wyszłam z domu. Nie było bardzo zimno ale ciepło też nie i choć świeciło słońce to jednak nie chciałam zdejmować granatowej bluzy. Szłam wzdłuż chodnika z podniesioną głową. Chciałam wyłapać jak najwięcej słońca.
Po chwili byłam w supermarkecie. Wzięłam koszyk i weszłam przez obrotowe drzwi do środka. Było tam tyle rzeczy jednak pamiętałam o moim bojowym zadaniu kupienia nutelli.Weszłam w alejkę gdzie było to orzchowe cudo i po chwili w moim koszyku znalazły sie 2 słoiki nutelli. Będzie uczta. Poszłam do kasy i po zapłaceniu wyszłam na parking.
- Cześć - ktoś powiedział do mnie z tyłu.
Odwróciłam sie i zobaczyłam mojego kolegę z zajęć muzycznych. Starych zajęć muzycznych. Miał na imię Dawid. Jego oczy w na zajęciach muzycznych mnie urzekły i zakochałam sie w nich ale teraz nic takiego nie odczuwałam. Może dlatego że poznałam Thomasa.
- O cześć - odpowiedziałam z uśmiechem - dawno cię nie widziałam.
- Ja ciebie też. Co tam nowego?
- A nic.  -nie chciałam mu opowiadać o swoich problemach.- a u ciebie?
- Wszystko dobrze.  Nowy dom i szkoła. Wszystko się wreszcie układa.
- To dobrze. Przepraszam muszę już iść. Mam nadzieje że jeszcze pogadamy. Pa.
Poszłam w stronę domu. Zaczęło padać więc biegłam. Szybko wpadłam przemoczona do domu i ściągnęłam bluzę.
- Wróciłam - krzyknęłam i weszłam do kuchni. Josh stał i cos jeszcze robił.
- Mam nutelle. - powiedziałam z entuzjazmem.
- OK. Dobrze ze wzięłaś dwa słoiki bo mamy gości - powiedział z pogardą na twarzy.
- Jakich gości?
- Jakieś dziewczyny.
- A czemu taki niezadowolony jesteś ? Myślałam że lubisz dziewczyny.
- Bo lubię ale te są strasznie chamskie i od razu zaczęły ze mną flirtować.
- Dobra załatwię to. A ty nie siedź tu taki zły i smutny. Jak chcesz to zawołam Evelin do towarzystwa.
- Nie dzięki. Posiedzę trochę sam. - zarumienił się.
- Jak chcesz. - powiedziałam i wyszłam z kuchni od razu do salonu.
Gdy zobaczyłam naszych niechcianych gości zrobiłam minę jakbym zaraz miała zwymiotować.
 W salonie siedziała Emma i jej spółka. Dokładniej dwie dziewczyny. Nie miałam ochoty z nimi siedzieć.
- Cześć- powiedziała Emma.
- No hej. Co wy tu robicie?
- Zaczął padać deszcz to nie miałyśmy gdzie sie schować i przyszłyśmy do ciebie bo było najbliżej.
- Aha ,tak ,jasne - zaczęłam się drapać w tył głowy- a nie możecie zadzwonić po kogoś żeby was wziął?
- Wolimy posiedzieć tu
- Wy może tak ale nie wszystkim podoba się że u mnie jesteście.
- Jak przestanie padać to pójdziemy.
Teraz czekałam tylko na to żeby przestało padać.
- No dobra. Ja ide do swojego pokoju. Bawcie się dobrze.
 Powiedziałam i szybko pobiegłam na górę. Zamknęłam drzwi i położyłam się na łóżku wpatrując się w okno. Zapewniałam siebie że zaraz będzie słońce i dziewczyny sobie pójdą.

piątek, 30 marca 2012

Zła na cały świat

- Uwierz mi - położył rękę na moim ramieniu ale ja szybko odskoczyłam.
Nie chciałam czuć ciepła jego dłoni. Wiedziałam że jest mu przykro ale nie mogłam tego mu tak po prostu odpuścić. Za dużo osób mnie zraniło aby po takim incydencie mogła mu przebaczyć i choć go kochałam to nie oznaczało że tak po prostu może sobie w każdym momencie wyjść z jakąś dziewczyną i się z nią przelizać. Odeszłam od niego szybkim krokiem.
- Lucy proszę. Poczekaj. - krzyczał ale ja nic już nie słyszałam.
Sama dławiłam się w moich łzach i nie mogłam określić co kto do mnie mówi. Czułam pustkę bo kochałam Thomasa ale on zrobił coś co mnie zraniło. Muszę się nad tym zastanowić.
                                                           Oczami Thomasa:
Wstałem wcześnie. Lucy leżała obok mnie na kanapie. Bardzo ładnie wyglądała. Jedną rękę trzymała na moim brzuchu a drugą na sofie. Pocałowałem ją  w policzek po cichu poszedłem na górę żeby jej nie budzić. Snułem się po całej górze bez celu. W końcu usiadłem na łóżku Lucy i podparłem głowę na moich dłoniach. Po chwili usłyszałem kroki. Spojrzałem w stronę drzwi i zobaczyłem Izzy.
- Cześć - powiedziała.
- No cześć cześć - odpowiedziałem z grymasem na twarzy.
- Czemu mnie tak bardzo nie lubisz? - spytała ze smutkiem na twarzy.
- Jakbyś nie wiedziała.
- No właśnie nie wiem.
- To się zastanów.
- No już nad tym myślałam ale ja tego nie rozumiem.
- Skrzywdziłaś mnie. Nie potrafię ci  tego wybaczyć.
- To stare wydarzenia.
- Ale nadal bolą- powiedziałam i już chciałem wstać gdy ona mnie niespodziewanie złapała za rękę i nie chciała puścić.
- Zostaw mnie- krzyknąłem. Nadal nic nie zrobiła tylko mnie ciągle trzymała.
Wyrwałem się i wstałem. Już byłem blisko drzwi gdy nagle ona podbiegła do mnie i mnie pocałowała. No i właśnie wtedy weszła Lucy. Ten pocałunek  nie trwał nawet 5 sekund, ale i tak było za późno. Lucy wybiegła z pokoju. Chciałem biec ale Izzy mnie znów zatrzymała. Jednak ja tym razem byłem silniejszy i wyrwałem sie. Szybkim krokiem ruszyłem na dół i zobaczyłem ją. Stała koło Evelin cała zapłakana. Zrobiło mi sie bardzo smutno a jednocześnie głupio.  Podszedłem do niej. Przytuliłem ją. Chciałem by było jak dawniej. Chciałem czuć jej dłonie, chciałem ją przytulać, chciałem być dla niej tym jedynym. Spieprzyłem całą sprawę. Krzyknęła na mnie i wybiegła z domu. Wyszedłem na dwór. Było dość zimno. Zobaczyłem jak biegnie. Poszedłem za nią. Siedziała na ziemi. Patrzyła na jakiś kamień, napewno nie na mnie. Znów ją przeprosiłem ale nic nie mówiła.Położyłem jej rękę na ramieniu ale od razu się odsunęła i poszła. Nie mogłem jej tak zostawić więc szedłem za nią. " Nie mogę jej stracić" powtarzałem sobię w myślach.
                                                              Oczami Lucy:
Nie wiedziałam dokąd idę. Nie miałam siły myśleć nad tym. Postanowiłam ze pójdę na plaże. Było jeszcze wcześnie. Nikogo nie zauważyłam siedzącego na piasku. Zdjęłam buty i poszłam w stronę morza. Weszłam do wody i zamknęłam oczy. Moje włosy pod wpływem wiatru uniosły sie do tyłu i lekko opadły na moje ramiona. Przez chwilę zapomniałam a porannym zdarzeniu. Poczułam że ktoś na mnie patrzy. Odwróciłam sie. No oczywiście. Nikt inny jak Thomas.
"Czy on nie da mi spokoju?" - spytałam w myślach.
Szłam wzdłuż plaży niosąc buty w ręku. Było tak ładnie. Wreszcie postanowiłam  wrócić do domu. Wiem ze Evelin wszystkiego przypilnuje ale przecież tam jest więcej osób i boję się że nabroją w moim domu. Skierowałam się w stronę ulicy. Podeszłam do jezdni i wolnym truchtem przebiegłam przez drogę. Potem już parę przecznic i jestem w domu.
                                                                    Oczami Evelin:
Lucy wybiegła tak nagle. Nie mogłam jej zatrzymać. Obudziłam się rano bo usłyszałam że Lucy płacze. Chciałam jej jakoś pomóc. W końcu to moja przyjaciółka a takim osobą nie ważne czy coś robimy ważnego czy nie należy pomóc w trudnych sytuacjach. Kątem oka dostrzegłam ją stojącą blisko drzwi wyjściowych. Zrzuciłam z siebie koc, nawet nie wiem jak się na mnie znalazł, i podbiegłam do niej. Pytałam jej się co się stało. Po dwóch próbach wykrzyczała przez łzy że Thomas i Izzy się całowali. Byłam wściekła. Lubiłam Thomasa ale teraz posunął się za daleko. Gdy Lucy wyszła Thomas pobiegł za nią . Zostałam sama z Joshem i Izzy choć jej wolałam nie widzieć. Podeszłam do kanapy i zwaliłam się na nią. Byłam zła tak samo jak Lucy a może i gorzej. Schowałam twarz w dłoniach. Chciałam przemyśleć to co stało się w ostatnich dniach. Niespodziewanie obok mnie usiadł Josh który przyglądał się całemu zdarzeniu.
- Będzie dobrze- powiedział.
- Nie jestem tego taka pewna.
- A ja tak. Zaufaj mi.
- Czemu tak bardzo lubisz Izzy- spytałam bez przemyślenia i od razu po tym powiedziałam- przepraszam ja nie chciałam.
- Nic się nie stało. Sam nie wiem. Ostatnio zrobiła się bardzo chamska.
- Warto wiedzieć - uśmiechnęłam się
Josh był zupełni inny niż reszta chłopców. Taki pogodny i miły. Ostatniej nocy dużo rozmawialiśmy.
Spodobał mi się ze względu na charakter chociaż był całkiem ładny. No dobra jego oczy mnie zauroczyły. Były bardzo głębokie. Czarne jak węgiel. Lubiłam takie oczy u chłopaków  a i jeszcze te loki. Cudo, ale wiedziałam że jest z Izzy a ja nie chciałam mieć kłopotów.
- Nie chce wracać do domu. Przynajmniej nie z nią. Teraz jest pewnie wkurzona bo Thomas ją odrzucił. Może wyjdziemy gdzieś?
- Ale to jak Lucy przyjdzie. Nie chce zostawiać jej domu na pastwę Izzy.
W tym samym momencie usłyszeliśmy trzask dochodzący z góry. Spojrzeliśmy na siebie z taka miną o.o i poszliśmy sprawdzić co to.
Weszłam na górę. Ja pierwsza a za mną Josh. Zobaczyłam Izzy a na ziemi laptop Lucy. Cały rozbity.
- Co zrobiłaś idiotko?! - krzyknęłam.
- Ja? To ona zabrała mi chłopaka. Właściwie o co się wściekasz? To tylko laptop.
- Tylko? Zbierała na niego przez 4 miesiące. Miała tam swoje wszystkie prace. Kosztował bardzo dużo. Odkupujesz.
- Ja ? W życiu.
- Powinnaś go odkupić- wtrącił się Josh. - dużo ją kosztował.
- A co ty masz do tego? Odwal się- syknęła Izzy.
- Dobra koniec. Wiem że jesteś wkurzona ale żeby aż tak? Masz jakieś problemy ze sobą że nie panujesz nad tym co robisz?
Izzy już wogóle się nie odezwała. My też siedzieliśmy cicho. Josh schylił się w moją stronę i szepną do ucha.
- Przepraszam za nią. Wynagrodzę ci to.
Poczułam mrowienie na całym ciele. Co się ze mną dzieje?
                                                               Oczami Lucy:
Weszłam do domu. Thomas jeszcze szedł ale był blisko. Widziałam go gdy przed furtką odwróciłam się w jego stronę. Od razu poszłam na górę do mojego pokoju bo na dolę nikogo nie było. Znów się we mnie zagotowało. Mój laptop leżał na dywanie. Był rozbity.
- Co tu się stało?- powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Ułożyłam moje dłonie w pięści.
- Nic takiego - odezwała się Evelin- bardzo ciebie przepraszamy. Odkupie ci.
- Kto to zrobił?- wiedziałam że to nie Evelin jest sprawczynią.
Siedzieli cicho. Domyśliłam się że to Izzy.
- Mądra jesteś? - zwróciłam się w stronę Izzy.
- Tak.
- To po cholerę rozbijałaś mój laptop.
- Czemu myślisz że to ja?
- Bo to zawsze twoja wina.
- Nie zawsze.
- Ja mam inne zdanie.
Zaczęłam się z nią kłócić. Krzyczałyśmy na siebie. W końcu na górę wszedł Thomas. Podszedł do Evelin. Pytał się pewnie o przyczynę całego zamieszania bo wiedział że my mu nie powiemy. Kochana Evelin. Wszystko mu dokładnie opowiedziała. Wskazywała palcem na laptopa i na nas. W końcu Izzy powiedziała a raczej wykrzyczała:
- Jesteś dziwką. Nie zasługujesz na Thomasa. On jest mój. - podeszła do Thomasa i go pocałowała ale on szybkim ruchem się od niej odsunął i podszedł do mnie:
- Proszę nie płacz ja ciebie kocham .
Poczułam że znów w oczach pojawiają się łzy. Koniec . Teraz już wiem że jej nienawidzę.

czwartek, 29 marca 2012

Całus nie dla mnie.

- Co jest?- spytałam sama siebie wstając z bólem głowy.
Była godzina 8:10. " O nie " krzyknęłam w myśli. Przecież dziś szkoła a ja zaspałam i nawet jeżeli bolała mnie głowa to nie chciałam mieć zaległości. Wstałam trzymając się za tył głowy. Thomasa nie było. Zeszłam bardzo cicho na dół i usłyszałam cichą rozmowę. Stanęłam za ścianą i wsłuchałam sie w szepty.
- Czemu z nią jesteś?
- Bo ją kocham.
- Znam cię. Ty nie zatrzymujesz się przy jednej dziewczynie. Nie znasz takiego słowa jak "kochać".
- Najwyraźniej ty nie znasz mnie. Zmieniłem się.
- Tak jasne. Nie wierze ci.
- Nie musisz mi wierzyć.
- Jesteś taką męską dziwką.
- Wyjdź stąd.
- Dobrze ale jakbyś się trochę zastanowił to wiedz że tracisz teraz to co najlepsze.
- Najlepsze? A nie najgorsze?
Już nic nie słyszałam bo zorientowałam się że ktoś idzie w stronę mojej kryjówki więc szybko pobiegłam na górę.
" Co to było? " spytałam w myślach samą siebie.
Podeszłam do okna i usiadłam na parapecie. Dzień był przyjemy. Słońce było wysoko już o ósmej a drzewa dopełniały całego uroku. Po paru minutach wyglądania bez okno dostałam sms-a. Jak się okazało od Evelin
Gdzie jesteś? Wszyscy w klasie rozmawiają o tobie i o Thomasie. Emma rozpuściła jakieś plotki na twoją korzyść bo nie wiem co jest śmiesznego w tym że chodzisz z Thomasem. Kiedy wracasz? Smutno mi bez ciebie. Twoja przyjaciółka Evelin. 
Opisałam jej moją sytuacje w sms-ie   i wysłałam. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - zawołałam.
Do pokoju wszedł Kuba
- Co jest siostra ? Siedzisz tu sama a Thomas w szkole.
- Gdzie ?
- W szkole. Przed chwilą wyszedł.
- Przed chwilą czyli kiedy?
- No jakieś 5 minut temu a co?
- Nie, nic.
- A ty dziś zostajesz tak?
- Tak nie ma sensu teraz iść do szkoły. I tak już jestem spóźniona.
- Rozumiem.
- A ty czemu nie w szkole?
- Nie chciało mi się iść.
- Aha w końcu to nie moje życie. Rób jak chcesz.
- Ok.
Wyszedł. Trochę było mi smutno no bo przecież co będę tu sama robić? Jednak z drugiej strony miałam cały no prawie cały dom dla siebie. Przedpołudnie spędziłam bardzo dobrze. Telewizja, komputer, telefon oraz pisanie, czytanie, rysowanie. To wszystko w parę godzin.
                                                                       ***
Około 15:00 zobaczyłam Thomasa przez okno z mojego pokoju, ale nie był sam. Szła z nim Evelin a za nimi ciągnęła się Emma ze swoją bandą i Izzy z Joshem. Szli w stronę mojego domu. Co on ich tu prowadził? Usiadłam na łóżku. Po paru minutach rozległo się pukanie do drzwi. Zbiegłam na dół i je otworzyłam. Stał w nich Thomas obok niego Evelin a za nimi Izzy i Josh. Jednak w oddali zauważyłam Emmę ze wzrokiem skupionym na mnie. Ten wzrok mówił "kiedyś dostaniesz za swoje" . Wpuściłam wszystkich do środka. Poszliśmy do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku, Evelin z mojej prawej strony, Thomas na dywanie naprzeciwko mnie a Izzy i Josh także na dywanie.
- Co wy tu wszyscy robicie?- spytałam. 
- Przyszliśmy cię odwiedzić- powiedziała Izzy z pogardą.
- Cieszę się. - odpowiedziałam z nutką złości.
- Chcieliśmy wszystko wytłumaczyć - powiedział Josh.
- Niby co? Że Izzy nadal kocha Thomasa a mnie odstawiacie w kąt? Że ty Josh chcesz byc nadal przyjacielem Thomasa chociaż całowałeś się z Izzy w parku? Czy może że chcecie żebym was przyjęła do mojego domu bo nie macie gdzie mieszkać?
Wszyscy milczeli. Po chwili odezwała się Izzy.
- Tak właśnie to chcieliśmy wyjaśnić.
 Gotowało się we mnie. Chciałam już wstać i trzepnąć ja parę razy po mordzie żeby wreście przestała mówić. Żeby odczepiła się od nas. Evelin położyła mi rękę na ramieniu żebym się uspokoiła bo wiedziała co chce zrobić. Ona mnie zna i czuje kiedy coś mnie dręczy.
- Chcieliśmy powiedzieć że tak Izzy kocha Thomasa, ja chce być jego przyjacielem i właśnie nie mamy gdzie mieszkać. Trafiłaś w samo sedno.
- Thomas pogadaj z nimi bo ja już nie mam siły- powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Akurat zadzwonił telefon więc poszłam odebrać.
- Halo?
- Lucy?- usłyszałam ciepły głos mojej mamy.
- Tak
- Cześć właśnie chciałam ci powiedzieć że mnie nie bedzie w domu przez parę dni bo dostałam świetną ofertę i nie mogę jej przepuścić. Będziemy w kontakcie. Przekaż Kubie. Buziaki. Papa.
- Pa mamo.
Cała moja mama. Nawet nie spytała jak się czuje. Trochę smutno mi się zrobiło ale miałam większe problemy. Poszłam do kuchni po coś zimnego do picia. Wciągnęłam z lodówki sok pomarańczowy i nalałam całą szklankę. Na spokojnie myślałam o tym kto jest na górze i co chcą mi powiedzieć. Po dłuższym zastanowieniu poszłam do swojego pokoju. Nikt nie ruszył sie z miejsca i było nadal bardzo cicho.
- To co Thomas. Co wymyśliłeś?
- Myślę że powinnaś ich na jedną nockę przyjąć. A z Izzy to juz dawno temu. Ciebie kocham a Joshowi wybaczam. To wkońcu mój najlepszy przyjaciel.
- Rozumiem. No dobrze. Jedna noc. Mojej mamy nie będzie a Kuba się zgodzi.
- Jesteś super- powiedział Thomas i ucałował mnie w policzek.
Widziałam jak Izzy na nas patrzy ale on był mój i powinna o tym zdawać sobie sprawę. Wieczorem zaproponowałam film. Evelin również u nas została to znaczy u mnie na noc. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy. Wtuliłam sie w Thomasa jednak na samym początku kłóciłam się z Izzy bo chciała siedzieć koło Thomasa ale on jednak chciał mnie. Pod koniec filmu zasnęłam.
 Bardzo wcześnie wstałam. Wszyscy spali ale nigdzie nie widziałam Thomasa i Izzy.. Poszłam na górę do pokoju aby wziąść ubrania ale zamiast nich zobaczyłam Thomasa i Izzy którzy się całowali. To znaczy Izzy całowała Thomasa bo on jakoś nie miał ochoty. Przynajmniej tak mi się wydawało. Jednak i tak byłam zła. Gdy tylko otworzyłam drzwi Thomas odskoczył od niej. Widziałam że jest mu strasznie głupio. Stałam najpierw w szoku ale potem ogarnęła mnie złość a potem smutek.
- To nie tak jak myślisz - krzyknął Thomas ale było już za późno. Dawno wybiegłam z pokoju. Byłam już na dole. Nie wiedziałam co robić. Płakałam tak strasznie płakałam. Nawet obudziłam Josha i Evelin.
- Co się stało?- spytała Evelin wyskakując spod jakiegoś koca.
Za mną zbiegł Thomas.
- Co się stało?- znów spytała Evelin kładąc ręce na moich ramionach.
- Thomas i Izzy się całowali w moim pokoju. - zaczęłam krzyczeć przez łzy.
- Co ?!- krzyknęła Evelin i spojrzała złym wzrokiem na Thomasa.
On nic nie zrobił ale wreście mnie przytulił.
- Zostaw mnie!
Wybiegłam z domu. Thomas biegł za mną. Wreście znalazłam się w parku. Chyba się o coś potknęłam bo straciłam równowagę i spadłam na ziemie. Ale to nic. Biegłam dalej. Brakowało mi sił. Usiadłam na ziemi.i zapłakana patrzyłam na kamień. Wiedziałam że Thomas stoi i mi się przygląda ale nie miałam ochoty patrzeć na jego twarz.
- Lucy. To naprawdę nie tak jak myślisz - powiedział.
Siedziałam w ciszy i czekałam na jego kolejne kłamstwa.

poniedziałek, 26 marca 2012

Ehh te życie

Tata Thomasa jest bardzo bogatym człowiekiem więc załatwił by pogrzeb jego mamy był jak najszybciej. Po strasznej wiadomości Thomas i ja siedzieliśmy w salonie. Było bardzo cicho. Nikt nic nie mówił. Tylko ja od czasu do czasu pocieszałam mojego chłopaka. Nie wiedziałam co czuje nawet nie mogłam sobie tego wyobrazić. Gdy on płakał to i w moich oczach zbierały się łzy smutku. Nie mogłam usiedzieć w miejscu. Wykorzystałam już chyba wszystkie pozy. Wieczorem wtuliłam się w Thomasa. Czułam ciepło jego ciała i bicie serca. Ciszę tą przerwał dzwonek do drzwi. Z ociągnięciem wstałam i poszłam otworzyć. W progu stała Izzy.
- Mogę wejść?- spytała
- No...... możesz - powiedziałam z wahaniem
- Dzięki.
Przeszła przez próg i zdjęła jeansową kurtkę oraz buty.  Ja w tym czasie poszłam do Thomasa by go powiadomić o wizycie.
- Thomas. Izzy przyszła.
Podniósł lekko głowę i wstał z kanapy.
- Nie. Siedź przyprowadzę ją tu.
Thomas znów runął na sofę i parzył się na swoje dłonie.
- Choć Izzy - pośpieszyłam ją
 Poszła za mną aż do miejsca gdzie siedział Thomas.
- Thomas. Tak mi przykro- powiedziała smutnym głosem. Czyli już o wszystkim wiedziała.
On spojrzał na nią ale nic nie mówił. Stałam bardziej z tyłu i obserwowałam całe zdarzenie.
- Choć Lucy. - powiedział wreście do mnie i poklepał miejsce obok.
Na jego rozkaz podeszłam i usiadłam na wyznaczonym miejscu. Izzy także usiadła ale nie tak blisko jak ja Thomasa.
- Izzy skąd wiesz o śmierci mamy Thomasa? - spytałam.
Thomas szybkim ruchem odwrócił się do mnie i przytulił mnie jak nigdy.
- O jakiej śmierci?- spytała z zagubieniem na twarzy.
- To ty nic nie wiesz?- kontynuowałam.
- No nie.
- To za co przepraszasz Thomasa?- spytałam coraz bardziej zdziwiona.
- Za wszystko. Za to że z nim zerwałam , za zdradę, za krzywdy które mu wyrządziłam. Nadal go kocham.
Byłam tym wstrząśnięta. W mojej obecności ona mu mówi że go nadal kocha. O nie tego za wiele. Nie wytrzymałam. Poszłam na górę. Już dłużej nie mogłam na nią patrzeć. Pobiegłam do swojego pokoju i wskoczyłam na łóżko. Już miałam tego dość. Po paru minutach przyszedł Thomas.
- Lucy?- spytał stojąc w drzwiach - nic ci nie jest?
Nic nie mówiłam. On może i ma problemy ale dwie dziewczyny chcą mi go odebrać,a ja naprawde go kocham.
- Wyprosiłem Izzy. - mówił dalej. - już jej nie kocham. Uwierz mi.
Nie patrzyłam na niego. Thomas zamknął drzwi i usiadł obok mnie.
- Wierze ci że jej nie kochasz- powiedziałam - ale nie możesz z nią porozmawiać?
- Mogę i to już robiłem ale nic nie dało.
- Rozumiem. - dotknął mojej dłoni.- przepraszam
- Za co?
- Stwarzam ci tylko kolejne kłopoty. W takiej chwili powinnam cię wspierać a nie strzelać fochy.
- Nie stwarzasz mi kłopotów.
Zbliżył się i musnął moją dolną wargę, a potem szepnął do ucha
- Mam nadzieję że ciebie nie stracę.
Nic nie odpowiedziałam. Patrzyłam tylko w jego piękne oczy. Siedzieliśmy tak dobre pare minut. Później zasnęłam w objęciach Thomasa. Kto wie. Może następny dzień będzie lepszy chociaż ten zakończył sie bardzo romantycznie.

niedziela, 25 marca 2012

Serce nie sługa

Leżałam na sofie w salonie. Thomas poszedł do mojego pokoju aby przynieść mi książkę. Był taki pomocny. Nie rozumiałam jak taki przystojny i miły chłopak mógł zostać tak zraniony. Ciągle myślałam o jego byłej.
- To ta?- spytał Thomas wchodząc do salonu.
- Tak. Dziękuje.
- Nie ma sprawy.
Thomas podał mi książkę i nie spuszczał ze mnie oczu. Tych jego cudnych oczu. Przełknęłam ślinę i otworzyłam książkę tam gdzie była zakładka. Ciągle czułam na moim ciele wzrok Thomasa. Z trudem opanowałam bicie serca. Nie mogłam sie skupić na czytaniu. Wreście spytałam
- Pójdziemy później na plażę?
- No dobrze. Ale to trochę później. Teraz idę do sklepu bo musze zanieść do domu parę rzeczy ale niedługo wrócę. - po tych słowach ucałował mnie w czoło i dodał- odpoczywaj- po czym wyszedł.
Przez ten czas kiedy go nie było czytałam książke, pare razy włączyłam i wyłączyłam telewizor, zrobiłam sobie herbatę i ciągle leżałam na sofie. Powoli zaczynało mi się nudzić. Wstałam by rozprostować kości. Poszłam do kuchni po coś do jedzenia. Gdy robiłam sobie tosty od niechcenia wyjrzałam przez okno i zauważyłam Thomasa kłócącego się z tą samą dziewczyną co wcześniej była w parku. Postanowiłam działać. Wyszłam przed dom bo zauważyłam że ta dziewczyna przybliżyła się do Thomasa i to bardzo.
- Co jest ?- spytałam od razu
- Nic - zaczął Thomas- mała kłótnia
- Kto to jest ? - spytała Izzy
- Moja dziewczyna- Thomas objął mnie ramieniem
- Ona ?! - krzyknęła
- Tak. Problem?
- I to jeszcze jaki.- powiedziała- w czym jest niby lepsza?
- We wszystkim- odgryzł się Thomas- Choć Lucy do domu.
Zatrzasnął przed Izzy furtkę i wszedł za mną do domu.
- Czemu nie leżysz - spytał z zatroskaną miną.
- Zobaczyłam ciebie i wyszłam od razu. Nie bój. Od jednego wyjścia nic mi się nie stanie.
- Ale martwie się.
Nie wierzyłam w to co słyszę. Chłopak się o mnie martwi? Jeszcze nigdy tak się nie zdarzyło.
- Ooooo- powiedziałam ze słodkim akcentem.
Zadzwonił telefon Thomasa.
- Haloo?- spytał odbierając.
Reszty rozmowy nie słyszałam ponieważ Thomas wszedł do innego pokoju. Po paru minutach wybiegł z niego ze łzami w oczach. W ostatniej chwili złapałam go. Jego głowa była oparta o moje ramię. Płakał i nie ukrywał tego. Coś musiało stać się złego. Zaprowadziłam go do kanapy i podałam chusteczki ale on ich nawet nie tknął tylko nadal przytulał się do mnie. Głaskałam go po plecach. Jego ciepłe łzy spływały po jego policzkach i lądowały na mojej bluzce. Nie obchodziło mnie to. Nie chciałam żeby płakał. Gdy on to robił czułam że serce mi pęka. Tak jakby ktoś kuł mnie szpilką prosto w brzuch. Po paru minutach gdy Thomas trochę sie uspokoił spytałam:
- Co się stało?
Nie odpowiadał. Patrzył w podłogę. Ponowiłam pytanie. Dalej nic. Poszłam do kuchni. Wyjrzałam przez okno. Na ulicy nie było żadnych samochodów. Widziałam dzieci które bawiły się na podwórku i kobietę wyprowadzającą psa i jakiegoś starszego pana idącego chodnikiem. Przy tym dom w którym mieszkałam wydawał się ponury. Może to dlatego że Thomas był bardzo smutny. Nalałam soku i zaniosłam Thomasowi. Nie ruszył się z miejsca. Usiadłam obok niego. Jego dłoń była zimna. Siedziałam w ciszy. Po chwili powiedział.
- Dzwonił mój tata. Powiedział....- urwał
- Co powiedział.?
- Powiedział że moja mama miała wypadek. Bardzo poważny
- To  pewnie jest w jakimś szpitalu. Pojedziemy zaraz do niej.- już chciałam wstać.
- Nie Lucy. Ty nic nie rozumiesz- Jego oczy znów napełniły się łzami.
Spojrzałam na niego jakbym zaraz miała przez niego umrzeć. Nie mogłam znieść że cierpi.
- Czego nie rozumiem?- spytałam
- Moja.... moja mama nie żyje. - znów zaczął płakać.
Nie wierzyłam. A jednak. Pomyślałam od razu o mojej rodzinie. Nie wiedziałam co bym robiła gdyby ktoś z nich właśnie w tym momencie zginął.
- Thomas- przytuliłam go mocniej.- wszystko będzie dobrze zobaczysz.
On nic nie mówił. Tylko szlochał na moim ramieniu.