poniedziałek, 26 marca 2012

Ehh te życie

Tata Thomasa jest bardzo bogatym człowiekiem więc załatwił by pogrzeb jego mamy był jak najszybciej. Po strasznej wiadomości Thomas i ja siedzieliśmy w salonie. Było bardzo cicho. Nikt nic nie mówił. Tylko ja od czasu do czasu pocieszałam mojego chłopaka. Nie wiedziałam co czuje nawet nie mogłam sobie tego wyobrazić. Gdy on płakał to i w moich oczach zbierały się łzy smutku. Nie mogłam usiedzieć w miejscu. Wykorzystałam już chyba wszystkie pozy. Wieczorem wtuliłam się w Thomasa. Czułam ciepło jego ciała i bicie serca. Ciszę tą przerwał dzwonek do drzwi. Z ociągnięciem wstałam i poszłam otworzyć. W progu stała Izzy.
- Mogę wejść?- spytała
- No...... możesz - powiedziałam z wahaniem
- Dzięki.
Przeszła przez próg i zdjęła jeansową kurtkę oraz buty.  Ja w tym czasie poszłam do Thomasa by go powiadomić o wizycie.
- Thomas. Izzy przyszła.
Podniósł lekko głowę i wstał z kanapy.
- Nie. Siedź przyprowadzę ją tu.
Thomas znów runął na sofę i parzył się na swoje dłonie.
- Choć Izzy - pośpieszyłam ją
 Poszła za mną aż do miejsca gdzie siedział Thomas.
- Thomas. Tak mi przykro- powiedziała smutnym głosem. Czyli już o wszystkim wiedziała.
On spojrzał na nią ale nic nie mówił. Stałam bardziej z tyłu i obserwowałam całe zdarzenie.
- Choć Lucy. - powiedział wreście do mnie i poklepał miejsce obok.
Na jego rozkaz podeszłam i usiadłam na wyznaczonym miejscu. Izzy także usiadła ale nie tak blisko jak ja Thomasa.
- Izzy skąd wiesz o śmierci mamy Thomasa? - spytałam.
Thomas szybkim ruchem odwrócił się do mnie i przytulił mnie jak nigdy.
- O jakiej śmierci?- spytała z zagubieniem na twarzy.
- To ty nic nie wiesz?- kontynuowałam.
- No nie.
- To za co przepraszasz Thomasa?- spytałam coraz bardziej zdziwiona.
- Za wszystko. Za to że z nim zerwałam , za zdradę, za krzywdy które mu wyrządziłam. Nadal go kocham.
Byłam tym wstrząśnięta. W mojej obecności ona mu mówi że go nadal kocha. O nie tego za wiele. Nie wytrzymałam. Poszłam na górę. Już dłużej nie mogłam na nią patrzeć. Pobiegłam do swojego pokoju i wskoczyłam na łóżko. Już miałam tego dość. Po paru minutach przyszedł Thomas.
- Lucy?- spytał stojąc w drzwiach - nic ci nie jest?
Nic nie mówiłam. On może i ma problemy ale dwie dziewczyny chcą mi go odebrać,a ja naprawde go kocham.
- Wyprosiłem Izzy. - mówił dalej. - już jej nie kocham. Uwierz mi.
Nie patrzyłam na niego. Thomas zamknął drzwi i usiadł obok mnie.
- Wierze ci że jej nie kochasz- powiedziałam - ale nie możesz z nią porozmawiać?
- Mogę i to już robiłem ale nic nie dało.
- Rozumiem. - dotknął mojej dłoni.- przepraszam
- Za co?
- Stwarzam ci tylko kolejne kłopoty. W takiej chwili powinnam cię wspierać a nie strzelać fochy.
- Nie stwarzasz mi kłopotów.
Zbliżył się i musnął moją dolną wargę, a potem szepnął do ucha
- Mam nadzieję że ciebie nie stracę.
Nic nie odpowiedziałam. Patrzyłam tylko w jego piękne oczy. Siedzieliśmy tak dobre pare minut. Później zasnęłam w objęciach Thomasa. Kto wie. Może następny dzień będzie lepszy chociaż ten zakończył sie bardzo romantycznie.

3 komentarze:

  1. Świetne jak zawsze i już nie jestem jedyna :) Tylko proszę zwracaj uwagę na błędy ortograficzne. Wiem, że się strasznie czepiam i przepraszam za to, ale mnie to strasznie razi w oczy :) Pisz szybko następny <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń